wtorek, 14 czerwca 2011

Człowiek Wypatrywacz.

Wsród bardziej lub mniej udanych albumów muzycznych wydanych w tym roku, coraz trudniej wybrać mi te, o których chciałbym cokolwiek napisać. Powielać piania i zachwyty z innych muzycznych blogów czy szukać wymyślnego tonu do opisania trudnych dźwięków? A może po prostu przyjrzeć się temu, co jeszcze mało znane i polecić z nadzieją, że może ktoś z Was odkryje, zachwyci się i puści dalej w eter? Ta ostatnia opcja wydaje się chyba najbardziej sensowna... Lubię o sobie myśleć jako o człowieku wypatrywaczu. To fajne zajęcie. Właściwie mógłbym się zajmować wypatrywaniem nowego. Polubiłbym taką pracę. Ze znalezieniem jej mogłoby być już gorzej. Chyba że w grę wchodziłoby samozatrudnienie. Skoro więc wszyscy piszą dziś o Jamiem Woonie, Jamesie Blake'u czy projekcie The Weeknd jako o wokalnych objawieniach przywracających wiarę w nastrojowe ballady (podszyte r'n'b, dubstepem, soulem, a nawet w gospel), człowiek wypatrywacz skoncentruje się na trzech młodzieńcach, o których mało kto dzisiaj pisze i o których zapewne jeszcze nic nie słyszeliście.

Pierwszy z nich to Pional, z Hiszpanii. Jak jego kolega po fachu, John Talabot, eksploruje rejony house i nu disco, a ostatnią, najlepszą moim zdaniem EPkę pt. "Last House On The Left" wydał dla uznanej, niemieckiej wytwórni Pernament Vacation. Posłuchajcie pochodzącego z niej utworu "Where Eagles Dare". Jest naprawdę dobry.



Drugi z moich ostatnich odkryć to odpowiedż na pytanie: co by było gdyby Jamiroquai zaczął bawić się w dubstep? Chodzi o dziwnie brzmiący projekt Totally Enormous Extinct Dinosaurs skłądający się z dwóch, pochądzących z Londynu producentów muzycznych nagrywających dla wytwórni Greco-Roman, której właścicielem jest Joe Goddard z grupy Hot Chip. Totalnie Wymarłe Dinozaury nagrały już trzy Epki, jednak dopiero teraz zaczyna się o nich cokolwiek pisać, a to za sprawą ostatniego singla, który przypomina (nomen omen) kawałki wspomnianego już Hot Chip. Ja chciałbym jednak wrócić do tych starszych rzeczy i polecić Wam "Garden" z "All in Two Sixty Dancehalls". Zwróccie szczególną uwagę na pióropusze pojawiające się w klipie. To znak rozpoznawczy Totally Enormous Extinct Dinosaurs, podpatrzony zapewne od Jamiroquai'a, co właściwie nie dziwi, bo dziś powielane, powtarzane i dublowane jest już praktycznie wszystko. Byle by się dobrze kojarzyło... Abstrahując jednak od pióropuszy Totally Enormous Extint Dinosaurs to bardzo przyjemna muza ze sporym potencjałem. Być może usłyszymy o tych Dinozaurach w niedalekiej przyszłości...



Trzecia z moich propozycji to artysta o popularnym imieniu Nicholas, którego serwis Discogs dla odróżnienia od innych, tak samo się nazywających, ochrzcił dodatkowo cyferką 14. Nicholas jest już nawet autorem wydanej w zeszłym roku płyty "Depth of My Soul", jednak dopiero tegoroczna Epka "All Night Long" wzbudziła zachwyty krytyki, a co za tym idzie zainteresowanie muzycznych szperaczy. Proponuję Wam zatem pochodzący z tej Epki właśnie kawałek "All I Need".



I na koniec, skład o którym wiem zdecydowanie najmniej. Chodzi o projekt LOL boys. Dwóch kolesi, jeden z Los Angeles, drugi z Montrealu tworzą niezwykłe muzyczne kolaże, z pogranicza leniwego, tribalowego house'u, z całym spektrum innych naleciałości, od downtempo i electro, aż po reggaeton. Brzmi ciekawie? Posłuchajcie sami. W kawałku "Aisle Seat" pochodzącym z debiutanckiej EPki LOL boys samplują nawet Erykah Badu. Na koniec proponuje zatem ich dziwny, kwasowy klip do "Blockz"...