czwartek, 27 maja 2010

Kocham moją Pa.

To zdjęcie zostało zrobione w zeszłą sobotę, podczas STREETWAVES, zacnej inicjatywy w Gdańsku, którą popieram całym sercem. Seria rewelacyjnych evencików, zlokalizowanych w różnych dzielnicach Gdańskach miała w tym roku swój niezaprzeczalny urok także dzięki pogodzie, która wreszcie była wiosenna. Świeciło słońce, ludzie chodzili kolorowo ubrani, uśmiechnięci, czuło się, jak to napisała na swoim blogu gapminded "love in the air". Jedną z dwóch rzeczy, jakie zobaczyłem w sobotę (nie zdążyłem nic zobaczyć wcześniej, z powodu kacowego) był "projekt-do-oglądania" LOWBUDGET zatytułowany "Kocham moją Pa", projekt conajmniej nietuzinkowy; choć nie od razu tak o nim myślałem. Przyznać muszę, że początkowo byłem zawiedziony, bo spodziewałem się zupełnie czegoś innego. Myślałem, że "projekt" będzie powstawał na moich oczach, tymczasem okazało się, że całość została już przygotowana wcześniej, a w miejscu, gdzie według mapki STREETWAVES miał się on znajdować, była namalowana, oprawiona w drewnianą ramkę czarna strzałka. Strzałka wskazywała na budynek dolarowca, jeden z najbardziej znanych i najstarszych wieżowców gdańskich. Na tymże budynku, można było zobaczyć, to co na załączonym wyżej zdjęciu, oprawiony napis "Kocham moją Pa". Nie było by może w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie historia, którą usłyszałem następnego dnia, w niedzielę, na innym evenciku strretwavesowym, organizowanym przez Bibliotekę Aparatów, siedząc sobie na trawniku na Placu Kobzdeja, słuchając Caribou z płyt winylownych i podjadając domowej roboty drożdzówkę. Otóż, kiedy opowiadałem znajomym o projekcie lowbudget, podszedł do mnie pewnien koleś i zaciekawiony tym, co opowiadam, zdał nam relację z wczorajszego dnia. Okazało się bowiem, że tuż po tym, jak skonsternowani odjechaliśmy spod punktu widokowego "Kocham moją Pa", do autorów projektu podszedł pewien człowiek i zaczął opowiadać, jak to 13 lat temu na budynku dolarowca napisał czarnym sprayem "Kocham moją Pa". Miało być "kocham moją Pat", ale zabrakło mu sparay'u i zostało "Pa". Nigdy potem już nie dokończył swojej deklaracji miłosnej, choć Pan X i Pat zostali później małżeństwem i są nim do dzisiaj. Tak oto przez 13 lat, na jednym z głównych budynków Gdańska istniało sobie tajemnicze "Kocham moją Pa", które z mroków zapomnienia na światło dzienne wyciągneli i "oprawili w ramy" lowbudget, nadając całej histori zupełnie nowego sensu. Tak więc, skoro już mamy to "love in the air", nie pozostaje mi nic innego, jak zakończyć tego posta takim oto stwierdzeniem. Ja też "kocham moją Ma".

poniedziałek, 24 maja 2010

Völuspá.

Völuspá to album, na jaki czekałem. Najwidoczniej tkwi we mnie głęboko jakaś inklinacja do new wave i disco, bo ta płyta czerpie z tych gatunków pełnymi garściami. O kim mowa? O THE GOLDEN FILTER, tajemniczym duecie z Nowego Yorku, który zakochał się w dokonaniach europejskich twórców muzycznych, z kręgu Sally Shapiro czy Fever Ray.
Völuspá to jeden z poematów nordyckich, jedno z najważniejszych źródeł, od poznania którego rozpoczyna się studiowanie mitologii nordyckiej. Więc klimat skandynawski, zimny, wyobcowany, zdehumanizowany? Coś jest na rzeczy... Ale to coś jest trudne do zdefiniowania. Powiedziałbym nawet, że całe piękno tej muzyki polega na niemożliwym do opisania klimacie. Zresztą, współgra z nim doskonała okładka, klipy do dwóch, wydanych wcześniej singli i aura mistycyzmu, która spowija duet. Nieodpowiedzenia, tajemnica, maski na twarzach. Skądś już to znamy... Jako główną swoją inspirację The Golden Filter wymieniają Saint Etienne i Pink Floyd, i pewnie ich wpływy, ale również dziesiątki innych nawiązań można na Völuspie usłyszeć. Można też, a nawet trzeba wsłuchać się w cudowny głos Penelope Trappes, który przepływa jakby obok towarzyszących mu dźwięków. I wsłuchać się nie raz, nie dwa, nie trzy nawet... Najlepiej na spokojnie, dać odetchnąć tej muzyce. Gdy nabierze powietrza i przestrzeni, wtedy rozpanoszy się w waszych domach już na dobre... I proszę nie sugerować się kawałkiem, który wklejam poniżej. Cała płyta jest o wiele bardziej różnorodna i bogata...

The Golden Filter 'Solid Gold' from Killer on Vimeo.

poniedziałek, 17 maja 2010

Gra w zielone.

Taka beznadziejna ta wiosna, że nic tylko w domu siedzieć i filmy oglądać. Rowery już przygotowane, a sezon wciąż nie rozpocząty. Bo jak nie pada to wieje, a jak nie wieje i nie pada to temeperatura oscyluje około 10 stopni C, a w futrze jeździć nie lubię. Więc siedzi się w domu, przy kominku i się filmy ogląda. Miałem taką serię retrospekcji ostatnio i o kilku filmach sobie przypomniałem. Wróciłem na przykład do "Przekleństw niewinności" ("Virgin Suicides") Sofii Copolli, filmu, którego ledwie pamiętałem, a który utkwił mi w głowie jako coś dziwnego, ulotnego, nie do końca określonego, "coś, co należy obejrzeć powtórnie". I dobrze zrobiłem, bo obraz ten doskonale skomponował mi się z tą zgniłą wiosną. Zachwyciłem się zdjęciami Lechmanna, które można interpretować dzięki kolorom. Najpierw zółte, pełne słońca, potem żółto-zielone, wprowadzające pewien niepokój, a na końcu drastyczno zielone, niczym trucizna. Do tego doskonała gra aktorów: Kirsten Dunst, Jamesa Wood'a i przede wszystkim Kathleen Turner w roli surowej matki. Historia, oparta na książce Eugenidesa jest niebanalna, ale to co mnie w tym filmie ujęło najbardziej to taki klimat tajemnicy z dzieciństwa, czegoś niezrozumiałego, niewytłumaczalnego, czegoś, co bardzo chciało by się pojąć, ale nie można. I po upływie wielu lat, mimo, że jest się już dorosłym, dojrzałym, te zapamiętane obrazy z dzieciństwa mają wciąż ten sam smak. Smak niewyjaśnionego wspomnienia, pożókłego jak stara pocztówka, zatartego przez pędzący czas. Taki właśnie klimat ma debiut Sofii Copolli, który podsyca jeszcze ulotna, czarodziejska muzyka AIR. Doskonały film na wieczór przy kominku w zimną, deszczową, zgniło-zieloną, tegoroczną wiosnę...

Air - Playground Love by shaunlopez

poniedziałek, 10 maja 2010

After SEIJI.

Oto krótki komentarz do ostatniego weekendu. Po pierwsze: SEIJI. Mega człowiek, przyjaźnie nastawiony, skromny, spoko typ. Spędziliśmy z nim całą imprezę i następny dzień, aż do 18:00 i mimo, że zmęczenie dawało nam się wszystkim we znaki, dzień zleciał bardzo szybko. Może dzięki Buszkerowi i Grohowi, którzy konkretnie zagadali Seijiego, a może dzięki jakimś pozytywnym fluidom, które wisiały w powietrzu. Po drugie: sama impreza. Przyszło sporo ludzi, to dobry znak. Bo "NU BEATS" z założenia ma być cyklem. Jeśli start był taki dobry, to mam nadzieję, że dalej będzie już tylko lepiej. Widać było, że ludzie się fajnie bawili a to znakomicie wróży na przyszość. I po trzecie wreszcie: nie było by SEJIEGO w Trójmieście, gdyby nie wszyscy, którzy pomogli Simcowi i mi, w tych naszych pierwszych organizatorskich podrygach. Dlatego wielkie propsy należą się Apartamentowi, zdecydowanie najlepszemu klubowi w Gdańsku, ekipie Junoumi, a w szczególności Buchowi i Grochowi; Bandytom, którzy zawojowali drugą salę, Fidelowi, za visuale, i wszystkim pozostałym, którzy w sobotę na dancefloorze przeszli samych siebie, co można sobie obczaić poniżej, na załączonych fotkach. Jeszcze raz wielkie dzięki!








środa, 5 maja 2010

Chicago.

To jak dotąd najlepsza dla mnie EPka tej wiosny. Odkrycie jej sprawiło mi dziś ogromną radość. CHICAGO EP ukazało się w labelu WOLF + LAMB, a jej autorem jest brytyjski dj i producent JOZIF, który muzyką zajmuje się już od 13 lat. Bogactwo dzwięków, jakie można usłyszeć na CHICAGO jest przeogromne. Jozif jest jednym z tych,których poczyniania należy śledzić w najbliższym czasie. Wystarczy sprawdzić jego sound-cloud'a. Jest czego słuchać. Wczesne produkcje, nowe tracki a także doskonałe remiksy, dla Bat For Lashes, czy Glass Candy. Jego styl można określić jako "hypnotyczny", wciągający. Ciężko doszukiwać się w nim podobieństw do czegoś innego. Momentami jest "deepowo", a za chwilę bardziej "dance-floorowo", ale właśnie ta nieokreśloność jest największym atutem muzyki JOZIF'a. Nie mogę przestać słuchać CHICAGO. Polecam Wam sprawdzić.

Wolf + Lamb EP by jozif

poniedziałek, 3 maja 2010

NU BEATS Vol.1: SEIJI!

W sobotę, 8 maja pierwsza impreza z cyklu NU BEATS, którą przygotowujemy wspólnie z SIMC'em. W gdańskim Apartamencie zagra SEIJI z BUGZ IN THE ATTIC.

Paul Dolby
aka Seiji jest jednym z twórców sceny broken beat Wschodniego Londynu. Debiutował we wczesnych latach 90-siątych, kiedy jako nastoletni chłopak odkrył house oraz zafascynował się brzmieniem Herbie Hancock'a, Stevie Wonder'a, Photek'a czy 4Hero. Parę lat później zaczął produkować własne nagrania, które oscylowały na początku w kręgu drum’n’bassu i future jazzu.

W 1998 roku wraz z Orinem Waltersem aka Afronaught założył kolektyw Bugz In the Attic, który szybko stał się jednym z synonimów terminu broken beat.

ako Seiji remiksował m.i. Joakim'a, Freeform Five, Basement Jaxx, Boozoo Bajou, Florence and The Machine, Erykah Badu, a nawet Amy Winehouse.

Z Buggz In the Attic wydał kilka znaczących singli i EPek, oraz doskonały album „Back In The Dog House". W 2007 wyprodukował kilka piosenek na album „Overpowered" Roisin Murphy. Obecnie z Roisin pracuje nad jej nowym albumem, który ma się ukazać jeszcze w tym roku.

Seiji jest również rewelacyjnym dj'em. Jego sety to niesamowita, bardzo taneczna mikstura gatunków i styli, z dużą ilością połamanych bitów i głębokich basów, gdzie kolejny zagrany utwór nakręca dancefloor z coraz większą mocą. Przy swych nieprzeciętnych umiejętnościach technicznych i nieomylnej selekcji Paul zawsze doskonale kontroluje parkiet, wprowadzając tańczących w stan bliski hipnozie. 8 maja, w Apartamencie można się zatem spodziewać naprawdę gorącego widowiska.

www.seiji.co.uk


Obok SEIJI'ego zagrają:
RHYTHM BABOON to nowa twarz od zawsze zafascynowanego brytyjskimi bitami dj’a, producenta i graphic designera, znanego pod pseudonimem 'Simc!', który od blisko dekady aktywnie działa na trójmiejskiej scenie klubowej. Współzałożyciel i wierny członek kolektywu 'Beat Bandith' oraz bloga 'killyourpopstar.com'. Wraz ze swoim bratem Deekeed'em, jako "DiceTwice" profesjonalnie zajmuje się projektowaniem graficznym ( z ich studia, między innymi wychodzą kultowe flayersy legendarnego cyklu 'Bułka Paryss'ka' ! ) W swym świeżym, muzycznym wcieleniu, Baboon świetnie porusza się po głebokich dub'owych liniach basowych, potężnych, tłustych bitach i tropikalno-plemiennej rytmice, poprzeplatanej oldschoolowymi pianinami wraz z g-funkowym brzmieniem syntezatorów rodem z lat 80'ych.

BUSZKERS - legendarny fan koszykówki z Włocławka, koneser wyskokowych trunków a jednocześnie członek kolektywu didżejskiego JuNouMi Crew powiązanego z wytwórniami JuNouMi Records, Funky Mamas & Papas Recordings, Koh-I-Noor oraz Razzmatazz. Kieruje się mottem "nie ma co się ograniczać, jak wszędzie są parkietowe bomby". Zawsze tanecznie, raczej ciężej niż lżej, od lat 80 do dubstepów przez oldschoolowy hiphop, b-more, electro i techno. W latach 2008/2009 jeden z rezydentów imprez !Edu Dance Music w poznańskim Eskulapie, później organizator cyklu "Drop It" w Cafe Mięsna. Miał okazję grać w większości najpopularniejszych polskich klubów (m.in. krakowskie Ministerstwo, Prozak, Caryca, warszawski Balsam, 1500m2, Kamieniołomy, Obiekt Znaleziony, sopockie Soho i Papryka, poznańska Cafe Mięsna i Eskulap, wrocławska Kamfora czy częstochowska Rura).

FAT GROH - profesjonalnie związany z muzyką od końca lat 90tych. Wydawca, a zarazem kolekcjoner winyli. Współzałożyciel takich labeli jak JuNouMi Records, Funky Mamas and Papas i Razzmatazz Records. Od wielu lat didżej, którego sety nigdy nie ograniczają się wyłącznie do jednego gatunku muzycznego. Szczególną przyjemność sprawia mu porywanie słuchaczy do tańca. Lubi się bawić.

NASTEE - trójmiejski dj, producent i muzyk, od początków swej przygody z muzyką związany z kolektywem Beat Bandith. Uwielbia eklektyczne połączenia disco, house i elektro w hipnotycznym sosie. Udziela się też jako beatmaker podczas jammsessions z instrumentalistami.

SILO. Pochodzi z Suwałk gdzie przez wiele lat podtrzymywał podupadłe życie klubowe. Jeden z filarów oraz założycieli agencji muzyczno-artystycznej Audiosfera. Jego sety to fuzja nowego ze starym. Choć zaczynał od różnych przedziwnych housowych brzmień, przebrnął z powodzeniem przez takie gatunki jak Breakbeat (który wciąż ma ogromny wpływ na obecne występy), drum&bass oraz surową elektronikę, dziś jego sety skupiają się bardziej wokół brzmień Mashup, Big Beat, Beats&Breaks a wszystko to polane Funky-Disco sosem. Obecnie na stałe przesiaduje trójmieście, gdzie regularnie można go spotkać w takich miejscach jak Papryka czy SOHO.

MR.DEEKEED - dj, producent, graphic designer, muzycznie podróżujący od disco po minimalowe cieżarowce, jeden z filarów Beat Bandith. Wraz z bratem - DJ'em Simc'em tworzy graficzny tandem DICE-TWICE, który jest odpowiedzialny za wizualną stronę szeroko rozumienego klubowego życia.

Computer Juice (official video) from Riton Time on Vimeo.