Po prawie siedmiu tysiącach przejechanych kilometrów, kilkuset odsłuchanych kawałkach i bliżej nieokreślonej ilości pobranych megabajtów ciągle tu jestem. Cały czas żyłem obok, w realnej i wirtualnej przestrzeni. Przemieszczałem się z miejsca na miejsce, przeskakiwałem z neurona na neuron. Tylko na bloga nie zaglądałem. I kiedy już myślałem, że ta blogowa ucieczka będzie definitywna i ostateczna, postanowiłem wrócić. Dlaczego? - zapytacie. Bo czegoś mi jednak brakowało...
i bardzo dobrze :)
OdpowiedzUsuńw końcu :)
OdpowiedzUsuń