poniedziałek, 10 maja 2010

After SEIJI.

Oto krótki komentarz do ostatniego weekendu. Po pierwsze: SEIJI. Mega człowiek, przyjaźnie nastawiony, skromny, spoko typ. Spędziliśmy z nim całą imprezę i następny dzień, aż do 18:00 i mimo, że zmęczenie dawało nam się wszystkim we znaki, dzień zleciał bardzo szybko. Może dzięki Buszkerowi i Grohowi, którzy konkretnie zagadali Seijiego, a może dzięki jakimś pozytywnym fluidom, które wisiały w powietrzu. Po drugie: sama impreza. Przyszło sporo ludzi, to dobry znak. Bo "NU BEATS" z założenia ma być cyklem. Jeśli start był taki dobry, to mam nadzieję, że dalej będzie już tylko lepiej. Widać było, że ludzie się fajnie bawili a to znakomicie wróży na przyszość. I po trzecie wreszcie: nie było by SEJIEGO w Trójmieście, gdyby nie wszyscy, którzy pomogli Simcowi i mi, w tych naszych pierwszych organizatorskich podrygach. Dlatego wielkie propsy należą się Apartamentowi, zdecydowanie najlepszemu klubowi w Gdańsku, ekipie Junoumi, a w szczególności Buchowi i Grochowi; Bandytom, którzy zawojowali drugą salę, Fidelowi, za visuale, i wszystkim pozostałym, którzy w sobotę na dancefloorze przeszli samych siebie, co można sobie obczaić poniżej, na załączonych fotkach. Jeszcze raz wielkie dzięki!








1 komentarz:

  1. Było cudownie, długo nie było tak pozytywnie na imprezce! konkretna ekipa = przeatom!
    dzieki!
    więcej i cześciej

    OdpowiedzUsuń