Caribou to podgatunek renifera, zamieszkujący m.i. Kanadę. Od swojego sławniejszego zioma różni się tym, że nigdy nie został udomowiony, a jego cechą charakterystyczną są dalekie wędrówki, które odbywa w poszukiwaniu pokarmu. Muzyczne, równie dalekie wędrówki odbywa także inny Caribou, pochodzący również z Kanady, Dan Snaith, jeden z moich ulubionych wykonawców. Jego cechą charakterystyczną są z kolei muzyczne poszukiwania, oraz ich owoce, albumy, zawsze róźniące się od siebie klimatem. W tym roku Caribou wydał najbardziej do mnie przemawiającą płytę "Swim". Trudno zdefiniować to, co robi Caribou. Nie interesuje mnie zresztą szufladkowanie. "Swim" jest jednym z tych albumów, który nie przemawiał do mnie od początku. Swoje najlepsze strony odkrywał powoli i równie powoli wsączał się w korę mózgową. Aż w końcu wrył się w nią bardzo mocno. Na dodatek Caribou wybrał się w kolejną podróż, a jej szlak prowadzi także przez równie egzotyczną co Kanada, Polskę, co więcej, przez Gdańsk. Takiej okazji nie można przegapić. Dziś zakupiłem bilety na koncert i już się nie mogę doczekać 18 czerwca! Mam cichą nadzieję, że rogate stworzenie z Kanady poczuje się u nas dobrze i że nasyci mnie dobrym dźwiękiem. Dla podkręcenia atmosfery zapuszczam sobie mój ulubiony track ze "Swim" - utwór "Sun".
Caribou - Sun by radúz
to jest moja ulubiona jak na razie płyta w tym roku!
OdpowiedzUsuń