czwartek, 10 czerwca 2010

Cries and Whispers.

Ponieważ w kinie nie grają nic fajnego (dlaczego wciąż nie odbyła się u nas premiera nowego filmu braci Coen?), zacząłem sięgać do starych filmów, a ostatnio kupiłem sobie "Szepty i krzyki" Bergmana, którego wcześniej widziałem tylko "Personę" i "Tam, gdzie rosną poziomki". Muszę powiedzieć, że "Szepty i krzyki" zrobiły na mnie kolosalne wrażenie, to jeden z tych filmów, po obejrzeniu którego nie można ot tak sobie przejść do porządku dziennego. Historia trzech sióstr, zamkniętych w opływającej w czerwień rezydencji, rozgrywająca się na początku XX wieku, jest tak sugestywna, że obejrzenie jej dla niektórych może być, ostrzegam, zbyt trudne. Gdy najstarsza siostra kona w długiej agonii, dwie pozostałe nie potrafią się odnaleźć w tej sytuacji, obce wobec siebie i wobec umierającej, snują się po domu rozpamiętując swoją przeszłość. Wychowane przez matkę, marzycielkę, nie potrafią radzić sobie z życiem. Maria, niegdyś flirtująca z mężczyznami, dziś pełna żalu i wyrachowania oraz Karin, panicznie bojąca się kontaktu z drugim człowiekiem, odnajdująca ukojenie tylko w bólu, zimna, skostniała, zastygła w konwenansach. W tym okrutnym domu tylko służąca Anna ma jeszcze ludzie odruchy, tylko ona potrafi ukoić umierającą w męczarniach najstarszą Agnes. To, co dzieje się w trakcie filmu przyprawić może o potężny ból głowy. Tytułowe krzyki, wydobywające się z gardła umarłej, oraz szepty kłamstw, i ściszone łkania, zawodzenia, a nawet stłumione wycie, okaleczającej samą siebie Karin, pozostają w głowie jeszcze bardzo długo. Do tego jeszcze wiodąca barwa filmu, wylewający się z ekranu kolor czerwony, na tle którego poruszają się ubrane w biel lub czerń kobiety... Podobno Bergman wyśnił ten film, a przynajmniej jego "podstawę". Miał uporczywy sen o białych postaciach, przechadzających się na czerwonym tle. Z tego, męczącego przez lata koszmaru powstał film o śmierci, o przerażającej samotności, o bólu i o nieradzeniu sobie z rzeczywistością. Film, o którym trudno zapomnieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz