Najpierw tło całej sprawy. Film "Rabbit hole" (polski tytuł : "Między Światami") zobaczyłem w kinie "na czysto". Nie przeczytałem o nim wcześniej nic, żadnej zajawki, recenzji, notki. Wiedziałem tylko tyle, że za rolę w nim Nicole Kidman była nominowana do Oscara. I cieszę się z tego faktu bardzo. Dlaczego? Bo ten, kto zobaczył przed seansem polski zwiastun i poszedł na film tylko dlatego, że trailer mu się podobał, zaciekawił go lub zaintrygował, musiał czuć się po wyjściu z kina oszukany i zdradzony. To, co zafundował nam dystrybutor (Kino-bullshit-Świat!) to masakra w czystej postaci. Żebyście dobrze wiedzieli, o czy mówię, najpierw rzeczony trailer:
Co tu mamy? Wystraszoną kobietę, pusty dom, tajemniczy telefon, flashbacki, krzyki, spotkanie z nieznajomym, rozmowę o tym, czy światy równoległe istnieją, a to wszystko okraszone muzyką, jak z horroru. Tak, bo to prawie horror, napisy informują nas, że "Miedzy światami" zaskakuje jak "Inni" i wzrusza jak "Uwierz w ducha". Nic bardziej mylnego.
Oto oryginalny teaser, w wersji amerykańskiej. Jeśli siedzicie w tym momencie na fotelu, chwycicie się oparcia. Bo różnica może zaboleć.
I teraz słówko do dystrybutora. Czy naprawdę upadliśmy już tak nisko, czy jesteśmy już tak głupi, tak mało kumaci, tak puści, intelektualnie wypruci, że można nam sprzedać tylko to, co już opatrzone, przemielone, przeżarte, po tysiąckroć przetrawione? Czy kameralny dramat o życiu w próźni, po starcie ukochanego dziecka, film o tym, że zanim się się człowiek podniesie, zanim zacznie nowe życie, utyka w przysłowiowej "króliczej norze", trzeba koniecznie sprzedawać jako horror z duchem na pierwszym planie. Come on! Co się dzieje? Czy za chwilę będziemy reklamować nowe dzieło Almodovara jako romans z wątkiem fabularnym przypominającym "Casablancę"? Wiem, że jest źle, że ludzie chodzą do kina tylko na hity, że kino kameralne coraz częściej ogląda się w domu, nie na wielkim ekranie. Ale chciałbym jeszcze przez chwilę pożyć nadzieją, że nie wszystko przepadło, że wciąż ktoś lub coś może nas zaskoczyć, że jesteśmy jeszcze wrażliwi na nowe bodźce, że potrafimy dać się ponieść nowym emocjom. Czy wymagam za wiele? Czy dystrybutor od "kina" przez duże "K" będzie mi nadal wciskał kit, że taki jest "Świat"?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz