piątek, 4 września 2009
It began in Africa.
"Zaczęło się w Afryce" i tak trwa... Twardy, korzenny, plemienny mix Fabric 48, przy którym trzeba tańczyć, stanowi esencję brzmienia, jakie już od kilku lat Matt Edwards realizuje pod pseudonimem Radio Slave. Tu nie ma mowy o pomyłce, słuchając tej odsłony Fabrica trafiacie w sam środek parkietowego szaleństwa. Poczynając od własnych, niewydanych dotąd nigdzie produkcji (zajebisty "I don't need a cure for this"), aż po jeden z największych w tym roku hitów Cadenzy ("La Mezcla" Michaela Clais'a) Radio Slave funduje nam techno-orgię, brzmienie instant, szaleństwo w czystej postaci. Przy czym, zaznaczyć trzeba, to nie jest mix z cyklu "track by track" - szybko i ciasno. Jest to set bardzo elegancki - zaledwie 13 produkcji, stopniowo budujących napięcie... Ja bawię się doskonale, słucham tego miksu od kilku dni i nie mogę przestać. Odczuwam już nawet pewien dyskomfort, bo na dysku zalega mi dużo nowości, a Radio Slave wciąż nie odpuszcza. Czy można z tym Fabric'em przesadzić? Zaaplikować go sobie za dużo? Poczuć, jak Nina Kraviz w jednym z najbardziej rozbuchanych na tym secie tracków, "pain in the ass"..? Nie sadzę. Można się ewentualnie uzależnić... Na trochę. No bo tak na dłużej, to wiadomo, nudno. W końcu mamy XXI wiek, w którym wszystko zmienia się tak szybko...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz