wtorek, 2 lutego 2010

Senność wszędzie.

Zimą lubię czytać długie książki, z rozbudowaną fabułą, polifoniczne, rozpisane na wiele głosów. Lubię wsiąkać w opisywane światy, znikać w nich na całe wieczory. Potem mam fajne sny. Nazywam je "przygodówkami", bo dużo sie w nich dzieje. Ostatnio (od nadmiaru czytania chyba), śniło mi się, że byłem poetą. Ale nie takim, który wyciąga wiersze z rękawa. Raczej takim rzemieślnikiem, co ślęczy nad słowami i dobiera je odpowiednio i ostrożnie, żeby zachować odpowiednie proporcje i umiar. I obudziłem się z wierszem ułożonym w głowie. I zapisałem ten wiersz. I gdy wróciłem z pracy i przeczytałem go ponownie to okazało się, że całkiem to był konkretny utwór, do rzeczy, składny i ładny, sensowny nawet. A gdy obejrzałem wreszcie "Avatara", bo wszyscy tak chwalili te efekty, że i ja założyłem w końcu te paskudne 3D okulary, to śniła mi się Pandora oczywiście. Tak mocno, tak wyraźnie, że prawie przez sen krzyczałem. I nie dlatego oczywiście biegałem we śnie po Pandorze, że mnie fabuła "Avatara" urzekła, ale dlatego zapewne, że efekt plastyczny tego filmu zrobił na mnie kolosalne wrażenie, a w szczególności fauna i flora rzeczonego księżyca zrobiła mi "wow!" do tego stopnia, że resztę filmu mógłbym sobie równie dobrze podarować. Nie wiem kim byłem we śnie "z Pandorą w tle". Ale przygody musiałem przeżywać tam niesamowite, bo obudziłem się zmęczony bardzo. Może na tych stworach skrzydlatych latałem... Kto wie, nie pamiętam... A wczoraj w nocy śniła mi się Fever Ray, która odbiera nagrodę, powiedzmy, że za całokształt twórczości. To przez ten filmik na youtubie, który obejrzałem o kilka razy za dużo. Bo mnie Karin znowu urzekła i pokazała wszystkim swoim fanom jaja. I klasę zarazem. Może dziś mi się przyśni Isabel z "Kłamst" de Heriza, książki, którą właśnie skończyłem czytać, grubego tomiska, z którym spędziłem prawie dwa tygodnie. Isabel i jej rytuały śmierci. Isabel i dzikie plemiona, które zjadają swoich zmarłych. Isabel, która przeżyła własną śmierć. Isabel, nie rozpoznana przez własne dzieci. Isabel, ukrywająca kłamstwo, które może zniszczyć wszystko, co w życiu zbudowała. O Matko, co to moze być za sen! Ok, kończę na dziś. Idę spać. Dobranoc.

11 komentarzy:

  1. A tym wierszem się nie pochwalisz? :)
    Tak go zareklamowałeś i nic więcej? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. może kiedyś się pochwalę, jak się senność skończy...

    OdpowiedzUsuń
  3. hehe, właściwie to też miałam cichą nadzieję na jakąś poezję, jullu ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyny, gdybym ja zapadł w sen zimowy to może bym i powieść napisał, kto wie...

    OdpowiedzUsuń
  5. na temat zimowych snow moge gadac dlugie godzinny, bo wtedy moj umysl sowicie sie oczyszcza z smietnika doznan i tworzy niewiarygodnie wyczesane sny, dzis mialem viktorianskiego dreszczowca z Danielem Day-Levis'em w roli głównej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooo... powieść... mogło by to być ciekawe :)

    OdpowiedzUsuń
  7. kurcze, ja też mam ostatnio sny w ogóle jakieś kosmiczne, ale właśnie ich zupełnie nie zapamiętuję, chociaż z reguły sny zawsze pamiętam. ale nie wiem, czy to od tej zimy czy od czego.

    OdpowiedzUsuń
  8. a tak z innej beczki, dzisiaj stwierdziłam niezwykłe podobieństwo do Fever Ray odbierającej nagrodę u mojego psa, wynurzającego łeb ze śniegu, oblepiony zwisającymi śnieżnymi kulkami. wygladała wlasciwie prawie identycznie :) - niestety nie miałam ze sobą telefonu, żeby to udokumentować, ale następnym razem wezmę.

    OdpowiedzUsuń
  9. No właśnie ja też się zastanawiałem o co z tymi snami chodzi, że takie są mocne teraz. Może ta zima nam tak robi, że w nas się ten instynkt zwierzęcy odzywa, że my jednak chcemy przespać te mrozy i tak mocno zasypiamy, czego konsekwencją są takie zajebiste sny właśnie?

    OdpowiedzUsuń
  10. A ten Twój telefon, po fatalnym psa pogryzieniu, daje jeszcze radę?

    OdpowiedzUsuń
  11. telefon jest u jednego speca, co ma go naprawić, ale wygląda na to, że wystarczy wymienić obudowę i będzie git. naprawde wyjątkowy szacun dla koreańskiej firmy, co go wyprodukowała. a może po prostu w dobrym momencie wróciłam do domu. tak czy siak, póki co posluguję się wysłużoną motorolą, a ona też daje radę.

    OdpowiedzUsuń