środa, 4 listopada 2009
De Sade współczesności.
Rzadko ostatnio było o książkach, ale o tej pozycji muszę napisać. Otóż, od mniej więcej miesiąca, czytam, smakuję i uzależniam się od prozy Chucka Palahniuka. Czytałem wcześniej jego "Rozbitka" i "Udław się", i jak chyba wszyscy widziałem "Fight Club" z Bradem Pitem i Eduardem Nortonem, nakręcony na podstawie jego scenariusza, ale nigdy, aż do dnia dzisiejszego nie byłem jego wielbicielem. Uważałem, że wprawnie operuje stylami i pozwala sobie na dużo igrając z czytelnikiem. Natomiast nie wszystkie jego pomysły mnie bawiły, niektóre wręcz nużyły, inne irytowały. Co innego z "Opętanymi". Nie będe udawał, nie od razu pokochałem tą powieść. Na początku pomyślałem sobie, że to kolejny wybieg Palahniuka, kolejna gierka z odbiorcą. I po części tak jest. Tyle, że tym razem jest to gra warta świeczki. Książka oparta jest na pomyśle, wziętym z życia, a właściwie z historii literatury. Otóż, w 1816, w Villa Diadati, domu lorda Byrona, zgromadziło się zaproszone przez niego towarzystwo. Poirytowany brakiem rozrywek Byron zaproponował turniej: kto napisze najlepszą makabreskę? Tak oto narodził sie koncept, który następnie zaowocował "Frankensteinem" Mary Godwin Shelley, jedną z najbardziej znanych powieści o wampirach. Palahniuk robi podobnie, tylko, że czasy mamy zupełnie inne. Bohaterowie "Opętanych" udają się na literackie wywczasy, gdzie mają zająć sie pisaniem powieści pod okiem utalentowanego, starzejącego się mistrza. Tyle że bajka okazuje się być koszmarem. Perfekcyjnie skonstruowana powieść Palahniuka (rozdział opowiadanej przez całą książkę fabuły, po czym monolog jednego z bohaterów, a następnie jego opowieść) wciąga i nie odpuszcza. Można smakować spisane w niej historie. Nie mówię, że jest łatwo, bo nie jest. Nowele są przerażające, naturalistyczne aż do bólu, odkrywające powoli zamiary postaci. Im dalej w las tym lepiej. Zostało mi 50 stron, nie wiem jak książka się skończy i chyba na razie nie chcę wiedzieć. Nie chcę przestać jej czytać, bo co będę czytał dalej? Co mi zastąpi tą misternie skonstruowaną, brutalną opowieść; koszmar na miarę naszego, wyuzdanego, XXI wieku?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
co Ci ją zastąpi? - to proste - następna książka palahniuka. :) ja uzależniłam się już sporo lat temu, i nawet zdążyłam pozarażać. i chociaż nie przeczytałam wcale jeszcze wszystkich jego książek (tej na przykład nie przeczytałam), to ma on swoje miejsce na mojej półce z książkami, które stale się powiększa. jest zdecydowanie jednym z kilku moich najulubionych pisarzy w ogóle. :)
OdpowiedzUsuńFrankenstein i wampiry?
OdpowiedzUsuńTotalna zmuła - pisałem szybko i nie zauważyłem, że mylę Frankeisteina z wampirami. Należy się zatem sprostowanie. Generalnie przyjmuje się, że wynikiem spotkania w Villi Diadati są 2 opowiadania. Pierwsze, na bazie której powstał "Frainkeinstein" Mery Shelley oraz "Wampir", bez którego nie byłoby "Draculi" Brama Stockera. Obie książki skleiły mi się na czas pisania tego posta w jedno - zapewne stąd pomyłka:)
OdpowiedzUsuń