Wczoraj padało i to mocno, ale nic nie było w stanie spowodować żebym został w domu. Musiałem zobaczyć Carol, KW, Judith i Irę. I zobaczyłem. Jestem w pełni usatysfakcjonowany, bo na taki film właśnie liczyłem. Wizualnie - cudowny. Stwory niczym z Hansona, mało obróbki komputerowej, klimat "oldschoolowy". Historyjka - prosta, ale ujmująca. Muzyka - rewelacyjna, doskonale oddająca klimat całości. Lubię dziwne, pojechane filmy dla "dzieci-nie-dzieci". Lubię wyobraźnię Spike'a Jonze'a. Wszystko zadziałało tak, jak powinno. Dzikie Stwory pozamiatały. Numer jeden to dwie sowy - Bob & Terry. Nie będę o nich nic pisał. Zobaczcie ten film, chociażby dla nich. Gwarantuję, że będziecie mieć ubaw po pachy, a potem jeśli tylko macie wyobraźnię - będziecie mieć również dziwaczne sny;)
I jeszcze jedno. Pamiętam, kiedy miałem 9 lat i byłem w kinie na "Willow". Pamiętam że ani razu nie poruszyłem się w trakcie seansu, byłem jak zaczarowany, wpadłem w trans. Myślę sobie, że te same emocje mogłyby towarzyszyć współczesnym dzieciakom przy oglądaniu "Where the wild things are". Gdyby tylko miały możliwość zobaczenia tego filmu w kinie, gdzie magia jest zawsze większa, bo wiadomo przecież nie od dziś, że mimo iż boimy się ciemności, to również ją kochamy. Bo w ciemności zdarza się wszystko to, co najfajniejsze.
Where The Wild Things Are [music by Joel O'Neill] from Joel O'Neill on Vimeo.
Cieszę się, że odkryłam twego bloga, nie tylko przez wzgląd na Willowa, który jest filmem także mojego dzieciństwa, ale zwłaszcza na tę rzadką już dzisiaj wrażliwość... Będę cię odwiedzać, pozwól też, że po cichutko prześledzę sobie całość twojego bloga. Można? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
nie dotarliśmy na potwory, ale udało się na pana lisa i Wes Anderson jak zawsze nie zawiódł.
OdpowiedzUsuń@Ms Silver - zapraszam do śledzenia bloga. Fajnie, ze Ci się podoba:)
OdpowiedzUsuń@Nastee - My z kolei nie dotarliśmy na Foxa. Szkoda, bo słyszałem same dobre opinie...