środa, 16 września 2009

Pani Zemsta 1944.

Tak wygląda mścicielka z nowego filmu Quentina Tarantino "Bękarty wojny". Obejrzałem wczoraj i chciałbym teraz zamienić słówko... Otóż, "Bękarty" są dobrym filmem rozrywkowym, ale osią nie jest tu akcja, raczej rozbudowane, czasem wręcz "przegadane" dialogi. Tak naprawdę, jest to kolejna bajka o Zemście, zmieniły się tylko kostiumy i scenografia. Z amerykańskich na europejskie. Mamy rok 1944, a Quentin pisze na nowo historię II wojny światowej. Nie o prawdę historyczną tu jednak chodzi, i każdy kto choć trochę Tarantino kuma, zrozumie w lot, że chodzi tu o zabawę z wytartymi kliszami i schematami myślenia o największej tragedii XX wieku, jaką II wojna z pewnością była. Postacie złego porucznika Lando oraz przywódcy bękartów - Aldo Raina (gra go Brad Pitt) są przerysowane do granic możliwości. Bo Tarantino bawi się naszymi wyobrażeniami o złych nazistach i ich pogromcach. Mamy więc piękną Żydówkę, która będzie się chciała zemścić na swoim największym wrogu. Wespół ze swoim kochankiem-Murzynem (kolejny "wykluczony") zaplanuje zemstę na przywódcach III Rzeszy. Mamy samozwańczy odział bękartów wojny, którzy skalpują i w okrutny sposób torturują nazistów, mamy wreszcie Łowcę Żydów, detektywa, który spisek wywęszy dosłownie wszędzie. Barwne, tarantinowskie charaktery otrzymują tutaj jak zwykle postmodernistyczną oprawę. I tak, elementy kina szpiegowskiego, przeplatają się z motywami z westernu a la Sergio Leone, z konwencją bajki ("Kopciuszek") i w bardzo dużym stopniu, komedii (ciekawe czy Tarantino oglądał wcześniej "Allo, allo"?) "Bękarty wojny" to także gra z widzem. Bohaterowie, w jednej z najważniejszych scen filmu uczestniczą w zabawie, polegającej na tym, że każdy ma na czole przyklejoną karteczkę z fikcyjną postacią. Celem tej zabawy jest odgadnięcie, jaką postać się ma na czole, czyli jaką postacią de facto się jest. W filmie Tarantino jest podobnie, jak w tej grze. Mamy tutaj aktorów, którzy wcielają się w pewne postacie. Nic więcej. To jest kino, fikcja, nie zaś dokument, prawda, rzeczywistość. Nie można od tego filmu wymagać relacjonowania prawdziwych wydarzeń, bo kto z nas wie, jak było naprawdę? Porucznik Lando chce w pewnym momencie zmienić ustalony wcześniej bieg zdarzeń, chce wpłynąć na historię. Wpływa tym samym na linearny tok opowieści filmu. Nie na darmo, trzon "Bękartów wojny" stanowi zdarzenie nazwane "Operacja kino", bo tym właśnie nowy film Tarantino jest - zabawną i przewrotną grą, osadzoną nie w realiach, ale w dekoracjach wyjętych z filmów wojennych. Idźcie na ten film do kina - ja ubawiłem się naprawdę przednio!

2 komentarze:

  1. .. brakuje tylko żebyś jeszcze podał jak kończy się to dzieło żeby wyczerpacz wszystkie karty. ehhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhh

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj mylisz się bardzo. Żeby "wyczerpać wszystkie karty" musiałbym jeszcze wiele napisać...

    OdpowiedzUsuń