sobota, 6 marca 2010

Plastikowa gaża.

Tak się akurat składa, że moim drugim postem marcowym był klip do utworu "Stylo" Gorillaz, z pustynią, pościgiem samochodowym i Brucem Willisem w roli głównej. Fajny klip, na poły film fabularny, na poły animacja. Dobrze wyprodukowany, zapewne drogi. Tak się również składa, że klip ten zaciagnięty z Vimeo dwukrotnie został dwukrotnie skasowany przez najemników wynajętych do wyszukowania i kasowania wszystkiego, co z Gorillaz się łączy i co można pobrać sobie za darmo. Więc mojego posta też już nie ma. Bo Gorillaz to maszynka do robienia pieniędzy. Produkt marketingowy obliczony na gruby zysk. Tak się składa także, że w tym tygdoniu dostałem ofertę na sponsoring trasy koncertowej Gorillaz po Polsce. Otóż okazuje się, że zespół ten nie zamierza zagrać na żadnym letnim festiwalu europejskim i robi to oczywiście celowo. Chce bowiem podnieść odpowiednio temperaturę, a następnie wystartować z własną, dobrze zaplanowaną trasą, która w zamyśle ma przynieść krociowe zyski. Jedynym festiwalem, na którym Gorillaz wystąpią będzie Coachella w Nowym Yorku, gdzie Gorillaz zagrają u boku Muse i Jaya Z. Wiadomo, u boku nie byle kogo. Z ciekawiością zatem zerknąłem na przesłaną mi ofertę, żeby dowiedzieć się ile to Gorillaz za ogrzanie się przy ich ognisku skasują. Wiedziałem, że to bedzie wiele, ale i tak się zdziwiłem. Ta suma mnie zabiła... Tak się akurat składa, że piszę to wszystko w przeddzień premiery nowej płyty Gorillaz "Plastic Beach", która mimo wielkich starań wspomnianych wyżej najemników i tak wyciekła do sieci wcześniej niż sądzono. Machina marketingowa była bardzo przemyślana. Płyta miała nawet swój oficjalny trailer. Informacje na temat kolaboracji dozowano w sposób bardzo przemyślany. Bedzie utwór ze Snoop Dogiem, na albumie pojawi się Lou Reed. Sensacja! Nieomal. Czy daliście się nabrać? Jeśli tak, to muszę Was ostrzec. Gdybyście znali sumę, o której wspominam wyżej być może zmienilibyście o Gorillaz zdanie. Przypuszczam, że Gorillaz w Polsce nie wystąpią. Optuje, że nie znajdzie się żadne śmiałek, który wyłoży tyle kasy. Z przyzwoitości nie powiem ile. Tych, którzy wierzą w siłę muzyki, nie marketingu, zapraszam do odsłuchania nowego, "plastikowego" oblicza Gorillaz. Na temat samej muzyki nie mam jeszcze zdania. Płyty wciąż nie przesłuchałem. Jak to zrobię, to być może podzielę się z Wami moimi przemyśleniami. Na razie, z sentymentem posłucham sobie "Demon dayz". Bo lubię. I mówię to całkiem szczerze...

P.S. Gorillaz Soundystem, czyli gwiazdka Openera 2010 nie ma nic wspólnego z Gorillaz, niech się zatem nie łudzą Ci co myślą, że Gorillaz posłuchają na żywo w Gdyni. To po prostu jeszcze jeden dowód na to, że ktoś tu próbuje nas nabić w butelkę:)

5 komentarzy:

  1. Dwie pierwsze płyty i film o nagrywaniu tych płyt, który to panowie wdzięcznie zmontowali i umieścili w sieci, to zgrabna całość na której chcieli projekt zakończyć (chociaż wydaje mi się że zakończyć chcieli już po pierwszej). Chociaż nie wiadomą jest ilość pieniędzy które urodzi ta kura znosząca złote jaja, by można było się z nią pożegnać. Jednak do sedna, ja zapoznałem się z tym co wyciekło do sieci przed premierą, i "zapoznanie" to nie jest to trafne określenie, to była droga przez męke, to chyba nie są nawet odrzuty z produkcji poprzednich albumów , to są kawałki wyciągnięte z śmietnika pod studiem, te oczywiście które są kawałkami nowymi (ale o tym za momencik). Wymieniony w poście numer "Stylo" to najlepszy moment tego tworu płytopodobnego, a teraz o tym co mnie dobiło czyli kawałki które są marnymi ksero kopiami hitów z poprzedniej płyty, w których użyto nawet tych samych sampli i melodii. I coś czego trochę nie kumam wogle, czyli numer "Dare" w remixie DFA (vinyl leży u mnie na pułce już dokładnie 4 lata) z zmienionym tytułem. Wiec jeżeli zaistniała taka sytuacja że wytwórnia zażądała od panów kolejnej płyty to kiepsko z tego wybrnęli (Duft Punk zrobili to z klasą). Podsumowując to u mnie maja bana, i niech se graja trasę po czarnym lądzie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że Cię sprawa ruszyła, tak samo, jak i mnie. Początkowo chciałem napisać krótkiego posta, ale rozipsałem się niemiłosiernie. Twój komentarz też do mało treściwych nie należy:) Mnie się "stylo" podobał, ale po Twojej opinii coraz mniej mam ochoty zapoznać się z całym albumem. Cała ta "Plastikowa plaża" wygląda na odgrzewany kotlet. Ale kury znoszącej złote jaja, jak piszesz, nie zarzyna się póki nie zdechnie sama. Am I right?

    OdpowiedzUsuń
  3. Right, taka kurę trzeba wydoić do końca, tylko myślałem że taki koleś jak Damon to kasy ma opór i nie musi się ośmieszać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Po pierwsze: fajny post. Po drugie: płyta może do odkrywczych nie należy, ale mnie mimo wszystko się podoba. Nigdy nie byłem wielkim fanem Gorillaz (no może z wyjątkiem ich teledysków), ale zimowa wiosna AD 2010, z tym co wyciekło w słuchawkach, jest po prostu przyjemniejsza.

    @Nastee: pocieszenie dla Ciebie. Kolejna płyta Gorillaz pewnie za 5 lat ;)

    OdpowiedzUsuń