wtorek, 16 czerwca 2009

Echo (Za siedmioma górami).

Trochę mnie nie było. Ale już jestem. Sporo czasu spędziłem ostatnio z słuchawkami na uszach, a płyta która najczęściej grała w moim przekaźniku to "Kaiku" Pana co się zowie Kiki i z Finlandii pochodzi. Dopieszczone i mocne wydawnictwo. Kiki nie wydaje często a ostatni jego album ukazał się 7 lat temu. I dobrze, że tak robi. Bo się nie rozdrabnia. Zaczyna się "Kaiku" od minimalu, ale potem jest już ciężej, bo nie jest to muzyka z gatunku lekkich, o nie! Album ukazał się na BPitch Control i ma wszelkie znamiona płyty z tejże wytwórni. Jest przebojowo ("Immortal" z bjorkowskim wokalem Pani co się zowie Pirica), jest patetycznie ("Living on FFWD" ze znakomitym motywem orkiestrowym, przypominającym mi fragment z "Odyseji kosmicznej 2001" Kubricka), bardziej housowo ("Starslider"), a nawet transowo (jednostajny, wkręcający rytm w "No word necessary"). Jest tu znakomity "Twins", oparty na powtarzanej wielokrotnie tytułowej frazie wyśpiewanej przez Jake'a The Rapper'a (zajebisty tekst!) i bardzo filmowy "After the storm". I właściwie określeniem "filmowa" można by nazwać całą tę płytę. Przywodzi mi na myśl klimat zimnych, skandynawskich filmów Bergmana, zrobionych z doskonałą precyzją. Ale nie filmów bezdusznych, bo "powietrza" jest tu także sporo, jak chociażby w "Good Voodoo", który wklejam poniżej. Dla tych, co lubią mocniejsze dźwięki - link do całości. Na koniec jeszcze dodam, że "Kaiku" po finlandzku znaczy "Echo". Pięknie, prawda?

Kiki: Good Voodoo (feat. Chela Simone)

2 komentarze:

  1. Za panem Kiki nie przepadalem, ale ta plytka jest zajebista, bo stanowczo jestem fanem produkcji z Bpitch tych techousowych a nie elektro, a apropo to nie wiesz Jull gdzie w 3city poleci Berlin Calling?

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba właśnie nigdzie, niestety. Przynajmniej na razie... Może za chwilę w "Żaku" grać będą. Oby, bo czekam z niecierpliowścią.

    OdpowiedzUsuń