wtorek, 5 maja 2009
Zizkov.
Mieliśmy wypożyczyć rowery i zwiedzać, ale nie wypożyczyliśmy. Mieliśmy zobaczyć Josefów, ale nie zobaczyliśmy. Mieliśmy popływać łódką po Wełtawie, ale nie popływaliśmy. Bo odkryliśmy Zizkov, dzielnię trochę z innej bajki. Tak oto Praga pokazała się zupełnie innej strony i odkryła przede mną skrywane dotąd oblicze. Wkrótce zamieszczę foty, żeby zobrazować to, o czy teraz tylko napominam. Standardowo było też oczywiście znakomite piwo, wysokokaloryczny smażony syr z hranolkami i "bramburowa holka" czyli dziewczynka z ziemniakami. Był oczywiście absynt - ponoć nie podrabiany, tylko ten prawdziwy, na piołunie pędzony. Było też dużo pozytywnej energii, leżenia na trawie i nicnierobienia. Jednym słowem: fajnie było!!! Szkoda, że się skończyło:(
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz