czwartek, 23 kwietnia 2009

Pigułki Murti-Binga.

Należy się słowo wyjaśnienia. Dlaczego "Nienasycenie"? To, co się nasuwa od razu to Witkacy. I trop jest słuszny, przyznaję. Otóż w "Ninasyceniu" Witkacy sformułował teorię, która bardzo do mnie przemawia i która krystalizuje się właśnie na naszych oczach. Chodzi o to, że nasze umysły, bardzo plastyczne, atakowane są przez bodźce, które przyjmujemy lub odrzucamy. To, co przyjmujemy, co nas kształtuje jest pigułką Murti-Binga. Według teorii Witakcego zjedzenie owej pigułki, która przenosiła światopogląd drogą organiczną powodowało, że człowiek czuł się szczęśliwy i spełniony. Pigułka Murti-Binga była lekarstwem dla tych którzy byli wiecznie "nienasyceni". Współczesna wersja pigułki Witkacego to wszystko to, co bez naszej wiedzy i kontroli wsącza się do naszych umysłów i mówi nam, że szczęście jest tu i teraz.

"Pod powierzchnią codziennych krzątań i zabiegów trwa świadomość nieodwołalnego wyboru. Człowiek musi albo umrzeć – fizycznie czy duchowo – albo odrodzić się w sposób jeden, z góry zdefiniowany, przez zażycie pigułek Murti-Binga”.

Ja proponuję Wam swoją pigułkę. Trochę inną, ale równie skuteczną. Wybieram z otaczającej rzeczywistości, to co mi się podoba najbardziej. I podaję Wam w kroplówce. Byście byli mniej "nienasyceni":)

1 komentarz:

  1. Jasne, lepiej być podejrzliwym w stosunku do szczęścia, które tu i teraz przecież nie istnieje. Szczęście to złowrogi Matrix...

    OdpowiedzUsuń