
To dzięki temu Panu w moich głośnikach znowu pojawiły się funkowo-soulowe dźwięki. Ten album jest bardzo piosenkowy, zgrabny, szyty na miarę. Wiele utworów można sobie zanucić przy goleniu. Kilka stało się przebojami, choćby "Maybe so, maybe no". Płyta ma niezobowiązujący klimat starych nagrań. Jest mocno retro. Słucha się tego wyśmienicie. Dlatego dla mnie miejsce dziesiąte.

Bardzo dobry album, który jakoś przepadł w tegorocznych podsumowaniach. Paryski duet stawia na finezyjne połączenie minimalu i house'u. Album jest pełen niestandardowych rozwiązań, ujmuje specyficznym klimatem. Trzeba posłuchać, żeby skumać o co chodzi.

Kolejny Francuz w zestawieniu. Trochę wariat. Zaczynał od house, teraz nagrywa eklektyczne albumy, na których miesza ze sobą dźwięki z różnych planet. Dzięki temu powstał album, który z minuty na minutę zmienia swoją formę, jest płynny, otwarty. Pozostawia słuchaczowi pole do domysłów, do dopowiedzenia. Joakim dobrze kombinuje. Gdzie będzie zmierzał dalej? Aż strach pomyśleć...

Poetycki minimal? Czemu nie? Bloody Mary (Francuzka, a jakże!) nagrała czarodziejską płytę, która urzekła mnie przede wszystkim wysublimowanym klimatem. Inspiracją do jej powstania były ponoć "Kwiaty Zła" Charlesa Boudelaira. Ja słyszę tu inspiracje przede wszystkim brzmieniem Berlina. Ale może ja się nie znam?

Nie jestem jakimś wielkim fanem dubstepu, natomiast płytę Martyna polubiłem bardzo. Może dlatego, że nie tylko z racji pochodzenia, ale też klimatu muzyki, bliżej mu do Berlina, niż jakiemukolwiek innemu dubstepowcowi z Wysp Brytyjskich. Przykładem na to, jak ogromne możliwości tkwią w "Great Lenghts" jest remiks "Elden St", który zrobił Sebo K. Natomiast najlepszy utwór na płycie to dla mnie "These Words" Z dBridge na wokalu.

Goth Pop? Tak określają muzykę Fever Ray poważne magazyny muzyczne. Zjawisko, o którym mówiło się w tym roku wiele. Głos, którego się nie zapomina. Aranżacje, które przeszywają mrokiem. Deep dark electronic. Płyta, którą się albo lubi, albo nienawidzi.

Jacek Sienkiewicz jest dla mnie obecnie Polakiem z największym muzycznym talentem, co udowodnił w tym roku miks albumem "Modern Dance", na którym znalazły się zarówno nowe, jak i starsze kompozycje. W niczym to jednak nie przeszkadzało, bo powstała spójna płyta, z mnóstwem odniesień do przeróżnych gatunków tanecznej elektroniki. Majstersztyk!

Album z remiksami, ale za to jakimi! Dj Koze na wszystkich zamieszczonych na płycie utworach odciska swoje piętno. A że talentu mu bozia nie poskąpiła, otrzymaliśmy album po brzegi wypełniony pomysłami, którymi można by obdzielić jeszcze kilka innych projektów.

Debiut The XX jest dowodem na to, jak wielki potencjał tkwi jeszcze w muzyce. Niby wszystko już gdzieś słyszeliśmy, a powstał tak świeży, tak niebagatelny materiał. Melancholijne snujące się połączenie elektroniki i eterycznych gitar, zaśpiewne na dwa głosy, damski i męski. Piękne teksty. A to wszystko zaledwie w debiucie. Zaskoczenie roku.

Ten, kto mnie trochę zna, lub uważnie śledził bloga mógł się tego spodziewać. Miejsce pierwsze za album, w którym zakochałem się od pierwszej minuty, i za emocje, jakich doznałem oglądając występ Moderata na tegorocznym Audioriver. Ponoć projekt ma być kontynuowany, a Panowie pracują już nad nowymi utworami. Cóż, pozostaje mi się tylko cieszyć i słuchać muzyki...